Dzisiaj trochę narzekania. Chcę opisać irytujące zachowania ze strony społeczeństwa polskiego, z jakimi spotykam się na co dzień.
Sytuacja pierwsza: dzieci, z przedszkola Jasia można odbierać od godziny 14.30. Zdarza się więc, że na krótko przed tą porą powstaje mini kolejka przed drzwiami wejściowymi. Ja zazwyczaj jestem pierwsza pod placówką. Sala synala jest na piętrze. Gdy dotrę na górę, podpiszę listę z godziną odbioru (20 sekund to trwa) okazuje się, że muszę odczekać swoje, bo przed salą uwtorzył się nowy, kilkuosobowy rządek osób. I nikt nie ma na uwadze tego, że marzłam na dole najdłużej z nich. Nikt nie pomyśli, że trzymanie przez kilka minut ruchliwego Antoniego na rękach (odbieramy Jasia razem) bądź bieganie za nim to dodatkowe obciążenie, którego pozostałe osoby nie mają... Ludzie pięknie potrafią się uśmiechać, ale jak drzwi przedszkola zostaną otwarte wychodzi z nich dzika natura...Wychodzę z założenia, że jeśli czekam na zewnątrz z młodszym synem najdłużej ze wszystkich to powinnam odbierać Jasia jako pierwszy rodzic.
Sytuacja druga: jestem na zakupach w Tesco. Nie mam możliwości udania się do piekarni więc decyduję się na zakup bułek we wspomnianym markecie. I co widzę? Dziecko na oczach rodziców obłapia bułkę gołą ręką. Starszyźnie jest nie po drodze wydać 50 groszy więcej więc każą tę bułkę odłożyć do reszty...Miło mi bardzo mieć świadomość, że pomimo tego, że zawsze w tego typu sklepach biorę pieczywo z głębi 'szuflady' (mniejsze ryzyko obłapienia) być może trafię na 'usraną' bułkę...Coś w kieszni się otwiera na widok takiej bezmyślności i egoizmu zarazem. Czy tak trudno nabierać pieczywo wszelkiej maści przez foliowy worek czy rękawicę do tego przeznaczoną? Korona z głowym tym ludziom spadnie? Nie można uczulić dziecka, że nie wolno obłapiać pieczywa gołą ręką, a jeśli już się tak stanie to po prostu kupić to co już zostało dostknięte?
Irytuje mnie w społeczeństwie polskim ten pęd, chęć - brzydko pisząc - wydymania przy pierwszej lepszej okazji i czerpania z tego radości zapewne. Oczywiście, bywają wyjątki, bo np. zdarzyło mi się doświadczyć 'miłosierdzia' w sklepie. Nie ukrywam jednak, że jestem w bardzo pozytywnym szoku jak ktoś (mając pełen po brzegi koszyk), widząc, że czekam przy kasie z jedną rzeczą, powie: proszę przede mną. Czemu to taka rzadkość?
Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się postem urażony. Wiem, że istnieją wyjątki i nie zakładam by ktoś z Was zachowywał się w opisywany sposób. Chciałam jedynie powiedzielić się spostrzeżeniami dotyczącymi ludzi obcych, z którymi mam styczność w różnych sytuacjach. Może macie podobne obserwacje...
Korzystając z okazji, zapraszam na bloga mojej mamy. Ostatnio pojawił się bardzo interesujący post o Japonii. Może to nieładnie tak reklamować, ale początki blogowania zazwyczaj do łatwych nie należą, a każdy nowy komentarz cieszy podwójnie. Ponadto uważam, że tematyka bloga jest na tyle zróżnicowana i ciekawa, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pozdrawiam serdecznie;)