Wracam po dłuższej przerwie. Sama jestem zaskoczona, że
nieobecność wynosiła kilka miesięcy, pięć bodajże. Nie wiem kiedy to zleciało.
W każdym razie nie planowałam tak długiej absencji, ale chłopcy bardzo mocno
absorbowali. Teraz jest mi nieco lżej, bo od września Jasiu zaczął chodzić do
przedszkola, jednak i w tej materii bywa ciężko. Pokrótce zobrazuję sytuację,
może ktoś miał podobne przeżycia.
Nie mieliśmy dni adaptacyjnych ze względu na
remont sali dla maluchów. 1 września Jasiu poszedł na tzw. żywioł. Tego dnia
nie płakał, jak po niego przyjechałam o 14.30 to nawet nie garnął się by do
mnie podejść. Grzecznie bawił się przy zabawkowej kuchence. Drugiego dnia
trochę płakał, ale dramatu nie było. Podczas odbioru zawsze jest czymś zaabsorbowany.
Niestety, po weekendzie ciężko zaciągnąć go do samochodu. Płacze od samego rana
jak tylko się zorientuje co się święci. Serce pęka, ale nie można się poddawać.
I tutaj mam pytanie: jak mu pomóc oswoić się z przedszkolem? Nadmienię tylko,
że w domu bardzo się nudzi i garnie do wyjścia zawsze. Nie chce wracać do
mieszkania jak gdzieś już wyjdziemy. Myślałam więc, że przedszkole okaże się
ratunkiem na nudę (abstrahując od innych, priorytetowych korzyści jak np.
rozwój mowy i innych umiejętności). Dyrektorka ostrzegała, że większość dzieci
płacze. Zaznaczyła przy tym, że trzeba być konsekwentnym, nie można się złamać
i trzeba dziecko przyprowadzać pomimo krzyku. Liczę, że z czasem Jasiu się
oswoi, ale chciałabym jakoś ukrócić okres tej ‘walki’, a nie mam pomysłu jak to
zrobić.
Przedszkole przedszkolem, ale moją wielomiesięczną
nieobecność i tak zdominowało wydarzenie sprzed tygodnia. Otóż pożegnałam
swojego drugiego Dziadka. Bardzo będzie mi Go brakowało. Muszę przyznać, że
miałam to szczęście posiadania dziadków zaangażowanych, których interesował mój
los i szczerze dobrze mi życzyli. Pierwszego pożegnałam na początku 2013 roku
więc już przyzwyczaiłam się i oswoiłam z Jego brakiem. Ten, który odszedł w ubiegły wtorek wydawał mi się niezniszczalny. Wnuczki traktował jak księżniczki.
Na imprezach typu imieniny, urodziny (już nie wspominam o grubszych uroczystościach)
stawiał się zawsze obowiązkowo (do momentu kiedy miał siłę), nigdy nie
zignorował zaproszenia. Rodzina była dla Niego najważniejsza. Taki Dziadek
idealny. Pozostała mi po nim cenna pamiątka: drzewo, mające wymiar symboliczny
- dąb, którego nazywał pułkownikiem Stefanem. Posadził go kilkanaście lat temu,
na działce, którą wraz z Babcią przekazali mi i mojej rodzinie. Obecnie nosimy
się z zamiarem przeprowadzenia w to właśnie miejsce, na wieś. Ubolewam nad tym,
że Dziadkowi zabrakło dwóch, trzech lat by zobaczyć jak udało się
zagospodarować teren. Bardzo nam kibicował w budowie domu. Liczę jednak na to,
że dalej będzie cieszył się i obserwował wszystkie postępy, tyle, że już z
góry. Niektórych może to śmieszyć, ale miejsce miała dziwna sytuacja, którą
utożsamiam ze swego rodzaju znakiem, że zniknęło jedynie ciało, a dusza trwa
przy rodzinie w dalszym ciągu. Dzięki temu wydarzeniu czuję się spokojniejsza.
Generalnie ostatnimi czasy zastanawiałam się nad sensem tego
bloga. Piszę bowiem głównie o sobie, co nie jest fascynującą tematyką. Nigdzie
nie wyjeżdżam, duszy artystycznej i wyczucia stylu nie posiadam. Doszłam do
wniosku, że niczego ciekawego do blogosfery nie wnoszę. Muszę jednak przyznać,
że blog ten ma dla mnie wartość sentymentalną. Zaczęłam go pisać na ‘chwilę’
przed znalezieniem się w odmiennym stanie. Kojarzy mi się więc z rozwojem Jasia
(jeszcze w brzuchu), początkami macierzyństwa czy innymi miłymi chwilami.
Pomimo tego, że jest on po prostu nudny i mało dopracowany nie zamierzam go
usuwać. Stanowi przestrzeń, do której zawsze mogę wrócić. Ponadto dzięki
wejściu w blogosferę udało mi się poznać wiele ciekawych osób. Pomimo tego, że tylko
z jedną spotkałam się na żywo (fantastyczna osoba, kontakt mamy do dzisiaj) to
cenię sobie również znajomości, które nie wyszły poza granice wirtualne. Nie
chcąc już dłużej przynudzać kończę. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach uda
mi się nadrobić z grubsza zaległości. Pozdrawiam serdecznie:)