Kilka tygodni temu wybraliśmy się do Poznania. Niestety był to wypad stricte zakupowy, gdyż
powoli zaczynamy urządzać pokój Jasiowi i celem naszej wyprawy była jedynie
IKEA i zakup szafy. Jasiu na szczęście jakoś mocno nie dokazywał i dzielnie
zniósł ogółem cztery godziny w samochodzie. Wyprawa sprawiła mi frajdę, lubię
trasę do Poznania. A za co lubię Poznań?
Jest to miasto, w którym spędziłam część edukacji
studenckiej. Ostatnie dwa lata studiów budzą we mnie olbrzymi sentyment.
Spędzając ten okres na obczyźnie można rzec, marzyłam o weekendzie i powrocie
do miasta rodzinnego, innymi słowy żyłam końcem studiów. Teraz jednak, gdy z
jakichś – najczęściej właśnie zakupowych - powodów nawiedzam Poznań budzą się
we mnie trudne do określenia uczucia, wspomnienia stają się żywe i pojawia z
jednej strony radość, a z drugiej strony smutek, że coś fajnego i
‘młodzieńczego’ minęło i już nigdy nie powróci.
Na pewno nie chciałabym
ponownie spędzać pięciu dni tygodnia z dala od domowników aczkolwiek coś czym
się cieszyć nie umiałam kiedyś doceniam dzisiaj. Nie potrafię więc rozgraniczyć
architektury czy miejskich atrakcji wraz z wydarzeniami, które w danym mieście
miały miejsce.
Najważniejszymi okolicznościami, które złożyły się na to, że
wspominam Poznań z ogromnym sentymentem jest ‘poszukiwanie’ kotów. Pierwotnie
mieć mieliśmy jednego. Udałam się do hodowcy kotów brytyjskich w Poznaniu (w
rodzinnym mieście bowiem brak hodowli) i od razu mały Reksio zdobył moje serce.
W związku z tym, że umówiłam się tego samego dnia na oglądanie rosyjskich
tygrysów, poznałam również małą Yolę o której także zapomnieć nie mogłam i tym
samym nasza rodzina powiększyła się o dwa maluchy. Doskonale pamiętam dni ich
odbioru i ogromną ekscytację jaka mi towarzyszyła. Fantastyczne były także ich
początki w nowym, naszym domu, patrzenie jak się dogadują itd. Cudowny okres
muszę przyznać. Namówienie męża na drugiego kota było zatem jedną z najlepszych
decyzji jaką podjęłam. I tak sobie
żyjemy teraz w piątkę i jest wesoło:)
Pamiętam też dzień kiedy zaczynałam studencką przygodę z
Poznaniem i musiałam zostać w tym mieście gdyż rok akademicki się zaczął. Niesamowity
smutek mi towarzyszył, zmęczona byłam już rozłąką w poprzednich trzech latach,
które spędziłam w Szczecinie z kolei. Teraz jednak widzę weekendy, w które
odwiedził mnie mąż czy siostra, z którą wybrałyśmy się na zakupy świąteczne. Z
mężem natomiast byliśmy na targach modelarskich, starym rynku, kupiliśmy dywan
do mieszkania i jak zwykle obejrzeliśmy jakiś film i wypiliśmy wino.
Przejeżdżając koło wydziału historycznego UAM, którego
miałam serdecznie dość momentami, o ile nie zawsze, podczas wizyty w Poznaniu,
widzę siebie w uczelnianych ławkach i nie dostrzegam tego, że niekiedy
stresowałam się, a presja czasu mnie wykańczała. Większość kadry oceniam
pozytywnie (choć są wyjątki, które ograniczają się w zasadzie do niektórych
doktorantów we własnym mniemaniu przewyższających profesorów;)). W zajęciach, które mnie nudziły natomiast,
obecnie widzę same ciekawostki.
Zastanawiam się jak inni Blogerzy wspominają studenckie
czasy i czy podobnie jak ja lubią oddawać się wspomnieniom.
Na koniec zamieszczam kilka zdjęć małych Yoli i Reksia z wspomnianego okresu:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniałe kociaki! Poznań jest świetny:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wiedziałam wcześniej o Twojej wizycie w Poznaniu! Wyskoczyły byśmy na kawę! Świetne fotki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiebieskie kociaki najsłodsze na świecie! Napatrzeć się nie mogę :) A Jaś z posta na post coraz większy, rośnie Wam chłopak ;)
OdpowiedzUsuńStudia wspominam baaardzo dobrze i czasem tęsknie za czasami studenckimi - były bardziej beztroskie ;)
Mam podobne odczucia w stosunku do mojego studenckiego miasta Krakowa. Jest tęsknota za przeżytymi wspaniałymi chwilami, miejscami, ludźmi...
OdpowiedzUsuńMy jesteśmy spod Poznania, a po naszego brytyjczyka udaliśmy się do Wrocławia :)
OdpowiedzUsuńJa studiowałam tam gdzie mieszkałam, ale ten czas był dla mnie świetny. Szkoda,że minął. Ale Poznań również darzę sporym sentymentem :)
OdpowiedzUsuńAleż Jaś urósł.!
Wstyd przyznać, ale nigdy nie byłam w Poznaniu, choć plany są ciągle :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia młodych kotów przepiękne. A z Jasia zaczyna robić się Janek :-)
Mnie niekiedy dopada tęsknota za czasami liceum, żal mi że takie super czasy mineły. Kociaki słodziaki:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTe koty są wspaniałe, bym je pomiziała :)))
OdpowiedzUsuńPiękne kociaki :)
OdpowiedzUsuńA moje studenckie czasy? W sumie dziwne... Dojazdy pociągiem wykluczyły mnie z nocnych eskapad z kolegami i koleżankami z roku. Jakoś mi studia w pamięć nie zapadły :(
Tak to jest, jak się studiuje lub jest nawet w innym miejscu często się narzeka i widzi niedogodności. Później zostają sentymenty i to dla nich z nutą smutku patrzy się w stronę danych "naszych" budynków. ;)
OdpowiedzUsuńw Poznaniu nigdy nie byłam...jestem z Warszawy i do 25 roku życia tam mieszkałam i studiowałam na miejscu więc takich wojaży niestety nie miałam a myślę, że by mi się to bardzo podobało :) Dawno nie byłam w Ikea a kocham ten sklep :) niestety mam dość daleko do najbliższego bo z 70 km chyba do Katowic a namówić mojego męża na taką wycieczkę to graniczy z cudem :(
OdpowiedzUsuńkicie są przepiękne :)
Wspomnienia czasów studenckich to jedne z najpiękniejszych moich wspomnień:)
OdpowiedzUsuńKoty są przepiękne!
Absolutnie cudne wspomnienia!!!
OdpowiedzUsuńŚliczne kociaki :)
OdpowiedzUsuńbyłam tylko raz w Poznaniu i z chęcią jeszcze tam wrócę ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Poznaniu. chciałabym tam kiedyś pojechać :)
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym mieć kotki :) A studenckie czasy wspominam jak okres wielkich szaleństw, pewnych rzeczy żałuję ale co się wybawiłam to moje :P
OdpowiedzUsuńpiekne kotki!!!
OdpowiedzUsuń