Niektóre kobiety uważają, że tych 9 miesięcy to najpiekniejszy i wyjątkowy okres w życiu. Przyznam, że ja także narzekać nie mogłam, jakichś większych problemów stan ten mi nie przysporzył (no może jedynie psychicznych, bo nie potrafiłam wyluzować w paru kwestiach: zachowywałam się nad wyraz sterylnie,
wszędzie doszukiwałam się złowrogich bakterii itd., a nawet przy zachowaniu ostrożności miałam obawy, że może zjadłam coś czego nie powinnam - czasami lepiej być ignorantem i nie czytać za wiele na temat potencjalnych zagrożeń).
Prócz jednak wspomnianej kwestii chcę opisać pokrótce inne: jedne znane bardziej, inne mniej uciążliwości jakie mi się przytrafiły w ciągu całego odmiennego stanu. Były to:
mdłości: czyli kilka tygodni poczucia bycia na tzw. nieustannym kacu. Problem zaczął powoli ustawać wraz z wkroczeniem w II trymestr (czyli podręcznikowo w zasadzie). Pod koniec 8 miesiąca pojawiły się ponownie, ale o znacznie mniejszym natężeniu (nie były na szczęście mocno dokuczliwe). Tak czy owak nudności mogą uprzykrzyć życie, a w połączeniu z osłabieniem sprawić, że normalne funkcjonowanie graniczy z cudem (zrobienie obiadu to nie lada wyczyn). Nie każdy oczywiście musi je dotkliwie odczuwać czy mieć w ogóle, dla mnie były dość mocno uciążliwe.
problemy z cerą: wystąpiły w podobnym okresie jak mdłości i w takim samym zniknęły w zasadzie, czyli od około 15 tygodnia zaczęłam wyglądać 'normalnie'.
problemy z oddychaniem: wystąpiły na dwóch płaszczyznach. Pojawiły się w drugiej połowie ciąży: pierwsza z nich dotyczyła zapchanego nosa (bez wyraźnego powodu). Stosunkowo szybko przeszła,
bo po około 3 dobach aczkolwiek miałam problemy z zasypianiem - nos zatkany, nie dało się go wydmuchać. Z otwartymi ustami nie umiałam zasnąć. Trochę pomagało dobre wywietrzenie pokoju oraz sen przy otwartym oknie. Wnioskuję zatem, że nawilżenie powietrza było jedynym działaniem mogącym przynieść jakąkolwiek poprawę (aczkolwiek nie stuprocentową niestety).
Innym utrapieniem było złapanie pełnego oddechu. Na szczęście stan ten nie trwał miesiącami, zamknął się w tygodniu, może dwóch. Wystarczyło, że zjadłam bułkę na śniadanie i już czułam się pełna do tego stopnia, że głęboki oddech stawał się wyzwaniem. Miało to miejsce w 7 miesiącu. Bałam się, że potrwa dłużej, bo brzuch się obniża dopiero na kilka tygodni przed porodem, ale na szczęście aż tak wytrwała być nie musiałam.
pękanie skóry dłoni: czyli jak stwierdził lekarz - skaza ciążowa. Zawsze miałam problemy z tymi partiami ciała, ale było to związane jedynie z ich przemarznięciem (jesienią, zimą czy wczesną wiosną kiedy zapomniałam ubrać rękawice). Wówczas ich ochrona w postaci ciepłej garderoby oraz nawilżenia na noc zdecydowanie pomagały i odzyskiwały one swój dawny wygląd. Niestety, w odmiennym stanie z problemem zmagałam się niezależnie od pogody i temperatury. Nawilżanie ukojenie przynosiło chwilowe jedynie, bardzo wrażliwa stała się także skóra nadgarstków (notorycznie zaczerwieniona i sucha). Dodam jeszcze, że suchą skórę okresowo miewałam na szyi oraz uszach. Dokładnie nie wiem z czego to wynikało, ponieważ unikałam kawy, herbaty czy innych odwadniających napojów, a dziennie wypijałam minimum 2 litry wody.
otępienie umysłowe: problemy z koncentracją zaczęły się stosunkowo wcześnie, ale ich apogeum osiągnęłam około 8-9 miesiąca. Zapominałam wszystkiego począwszy od zastanawiania się jak napisać poprawnie jakieś słowo (które wcześniej nie przysparzało problemów), poprzez luki zakupowe, skończywszy na zapominaniu o zaplanowanych od dawna wydarzeniach. Lekarz mówił, że ciąża uznawana jest w nauce za upośledzenie umysłowe nawet tak więc nic nadzwyczajnego mi nie dolegało chyba:)
Z przykrością muszę stwierdzić, że schorzenie nie minęło aczkolwiek dopatruję się tu związku z przemęczeniem i stresem, czyli przeistoczenia genezy 'roztrzepania'. W związku z powyższym przepraszam za język postów: powtórzenia, interpunkcję, ale nie do końca pamiętam zasady...Może kiedyś sprawność umysłowa powróci - mam taką nadzieję :)
zgaga: przed zapłodnieniem wielokrotnie miewałam tzw. 'pieczenia' w przewodzie pokarmowym. Wydawało mi się, że jest to zgaga. Być może to była prawda aczkolwiek jej nasilenie było stosunkowo nieduże, gdyż nie utrudniała życia. To czego doznałam w ostatnich miesiącach ciąży było niedogodne do tego stopnia, że utrudniało sen. Piekło mnie wewnątrz w związku z czym budziłam się w nocy kilka razy (o ile w ogóle udało się zasnąć). Największe nasilenie występowało w dniach w których spożywałam czosnek.
osłabienie: przewijało się przez cały ten okres aczkolwiek największe mnie dopadło ok. 22 tygodnia i trwało praktycznie do samego końca z przerwami na lepsze dni/okresy. Lekarz wyjaśnił to zjawisko wahającą się gospodarką hormonalną.
nocne/ ranne skurcze łydek: wydaje mi się, że niekoniecznie miały związek z poziomem magnezu (teoretycznie miałam go w normie), aczkolwiek jak w nocy skurcz złapał to ból poskurczowy trzymał cały dzień.
wzmożone pragnienie - nie tyle uciążliwe, co budzące niepokój, bo wymieniane jako objaw cukrzycy. Co prawda dopadło mnie to stosunkowo późno, bo ok. 36/37 tygodnia. Okazało się jednak, że cukier na czczo mam w normie, a wiele kobiet na forach spotkała taka dolegliwość (budziły się nawet w nocy z powodu pragnienia). Osłabienie, sucha skóra czy oczy, wzmożone pragnienie nie zawsze zatem łączyć się muszą z cukrzycą.
drętwienie ręki - a ściślej nadgarstka. Pojawiło sę na samym końcu praktycznie, bo w ostatnim tygodniu. Nieciekawa sprawa, bo ręka drętwiała we wszystkich pozycjach i bardzo często. Przeszło wraz z rozwiązaniem.
otępienie umysłowe: problemy z koncentracją zaczęły się stosunkowo wcześnie, ale ich apogeum osiągnęłam około 8-9 miesiąca. Zapominałam wszystkiego począwszy od zastanawiania się jak napisać poprawnie jakieś słowo (które wcześniej nie przysparzało problemów), poprzez luki zakupowe, skończywszy na zapominaniu o zaplanowanych od dawna wydarzeniach. Lekarz mówił, że ciąża uznawana jest w nauce za upośledzenie umysłowe nawet tak więc nic nadzwyczajnego mi nie dolegało chyba:)
Z przykrością muszę stwierdzić, że schorzenie nie minęło aczkolwiek dopatruję się tu związku z przemęczeniem i stresem, czyli przeistoczenia genezy 'roztrzepania'. W związku z powyższym przepraszam za język postów: powtórzenia, interpunkcję, ale nie do końca pamiętam zasady...Może kiedyś sprawność umysłowa powróci - mam taką nadzieję :)
zgaga: przed zapłodnieniem wielokrotnie miewałam tzw. 'pieczenia' w przewodzie pokarmowym. Wydawało mi się, że jest to zgaga. Być może to była prawda aczkolwiek jej nasilenie było stosunkowo nieduże, gdyż nie utrudniała życia. To czego doznałam w ostatnich miesiącach ciąży było niedogodne do tego stopnia, że utrudniało sen. Piekło mnie wewnątrz w związku z czym budziłam się w nocy kilka razy (o ile w ogóle udało się zasnąć). Największe nasilenie występowało w dniach w których spożywałam czosnek.
osłabienie: przewijało się przez cały ten okres aczkolwiek największe mnie dopadło ok. 22 tygodnia i trwało praktycznie do samego końca z przerwami na lepsze dni/okresy. Lekarz wyjaśnił to zjawisko wahającą się gospodarką hormonalną.
nocne/ ranne skurcze łydek: wydaje mi się, że niekoniecznie miały związek z poziomem magnezu (teoretycznie miałam go w normie), aczkolwiek jak w nocy skurcz złapał to ból poskurczowy trzymał cały dzień.
wzmożone pragnienie - nie tyle uciążliwe, co budzące niepokój, bo wymieniane jako objaw cukrzycy. Co prawda dopadło mnie to stosunkowo późno, bo ok. 36/37 tygodnia. Okazało się jednak, że cukier na czczo mam w normie, a wiele kobiet na forach spotkała taka dolegliwość (budziły się nawet w nocy z powodu pragnienia). Osłabienie, sucha skóra czy oczy, wzmożone pragnienie nie zawsze zatem łączyć się muszą z cukrzycą.
drętwienie ręki - a ściślej nadgarstka. Pojawiło sę na samym końcu praktycznie, bo w ostatnim tygodniu. Nieciekawa sprawa, bo ręka drętwiała we wszystkich pozycjach i bardzo często. Przeszło wraz z rozwiązaniem.
Do niedogodności, które wymagały zmiany przyzwyczajeń należało (muszę jednak zaznaczyć, że to 'mądrości - zalecenia' zaczytane w internecie, niekonsultowane bezpośrednio z lekarzem - ale ponieważ w wielu źródłach się pojawiały wzięłam je sobie do serca):
- spanie na lewym boku (półmetek równał się w moim odczuciu z koniecznością zaprzestania praktykowanego do tej pory spania na brzuchu; spanie na plecach czy prawym boku także według źródeł internetowych było odradzane choć wielokrotnie zdarzało mi się budzić w nie do końca pożądanej pozycji;
spanie na prawym było dla mnie mniejszym złem: jak już w zaawansowanym stadium lewy bok nie wytrzymywał ciężaru musiałam próbować spać na prawym właśnie;
- unikanie podnoszenia ciężarów powyżej 5 kg. Na początkowym etapie nie miałam wiedzy na ten temat i nie przejmowałam się za bardzo wagą podnoszonych artykułów spożywczych np. Z czasem jednak 'dźwiganie' stało się uciążliwe i starałam się jednak nie przesadzać z noszeniem zbyt ciężkich toreb z zakupami.Nie twierdzę oczywiście, że coś mogłoby się stać gdybym podniosła 10-15 kg aczkolwiek wolałam dmuchać na zimne i zachować ostrożność w tej kwestii;
- zmiany nawyków żywieniowych - unikanie produktów np. serów pleśniowych czy wędzonych ryb, ale także pewnych przypraw (tymianek, rozmaryn itd.). Imbir i pietruchę także musiałam wykluczyć z diety gdyż wywoływały one u mnie skurcze przepowiadające.
Pomimo opisanych kwestii jedno nie ulega wątpliwości: było warto:) Jan dzisiaj kończy pierwszy miesiąc życia, czas nie wiadomo kiedy przeleciał. Jest grzeczny - dużo płacze jedynie wtedy gdy dopadają go wieczorne kolki. Myślę też, że możemy mówić o małym sukcesie - zdarza się, że w nocy przesypia siedem godzin, a więc nasze starania i regularność kapięli i różnych czynności w ciągu dnia opłaciła się (mam nadzieję, że nie zapeszę w tym momencie ;)).
U Tatusia na kolanach
Spanko w wózku
Pierwszy spacer
Spacer któryś z kolei
Muffiny zaniesione do pracy z okazji narodzin Jasia
Janowi chyba się nie podobało...;>
ale cudny maluszek! gratulacje!! :)
OdpowiedzUsuńhmm.. bardzo ciekawy post:) Jeszcze ni jestem mamusią, ale w przyszłości planuję... więc nie bardzo mogę się wypowiedzieć:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia przeurocze. Masz ślicznego synka:) gratuluję:) pozdrawiam;*
No to niech mały bobas dalej się tak chowa. .. wszystkiego dobrego na Święta :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie:)
UsuńEwa nie strasz bardzo Cię proszę ! :)
OdpowiedzUsuńWe mnie się coraz bardziej odzywa instynkt macierzyński i jedyne czego się boję to właśnie tej ciąży ale jak widać po zdjęciach można ją przeżyć i cudownie wyglądać ;)) (ciąża to plan na przyszłość, w myślach mi powoli kiełkuje) Co do Jana B O S K I ! :) minki u taty na kolanach urocze i ten słodki uśmiech, rozpływam się ! :)
Ojjjj, nie chciałam wywołać takiej reakcji;> Wszystkie te dolegliwości były niezbyt fajne, ale w imię wyższej wartości wszystko można znieść i nie zauważa się ich tak bardzo - stają się codziennością. Z perspektywy czasu odmienny stan wspominam mile:) Ponadto: nie każdy tak samo musi przechodzić noszenie w brzuchu bobasa. Siostra nie miała mdłości, popękanej skóry i wielu z wyżej wymienionych dolegliwości. Narzekała z kolei na opuchnięte stopy. Wszystko jednak później wraca do normy tak więc absolutnie nie ma co się zniechęcać:)
UsuńEch, kobieta to musi się namęczyć, by wreszcie trzymać w ramionach swoje upragnione dziecko :-) Pocieszam się jedynie tym, że u mnie w rodzinie kobiety przechodziły ciąże bez większych dolegliwości, np. nie miały mdłości, więc mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości i ze mną tak będzie ;-) Synuś jest przeuroczy :-)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli mdłości wystąpią to zwykle kończą się wraz nadejściem II trymestru tak więc trwają kilka tygodni. Nie każdy jednak je miewa - faktycznie. Moja siostra np. nie miała. Ale fakt faktem: ciąża plus ewentualne późniejsze karmienie to ciąg wyrzeczeń.
UsuńTrochę się przeraziłam czytając tym bardziej, że macierzyństwo jeszcze przede mną. Nie mniej jednak gratuluję jeszcze raz pięknego synka! Ale będziecie mieli cudowne święta w trójkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie ma się czym przerażać: to wszystko tylko tak źle brzmi, a da się z tym żyć i to w dobrym nastroju:) Dodatkowo zaznaczam: istnieje wiele kobiet, które urodziły dzieci i nie doświadczyły opisywanych dolegliwości. Chyba w zbyt pesymistycznym tonie napisałam posta bowiem te dolegliwości naprawdę nie były takie złe znowu;>
UsuńO losie, jeśli to tylko kilka objawów a mówisz, że nie miałaś ich wiele to ja chyba podziękuję :D
OdpowiedzUsuńAle synek jest cudny jak cukierek, więc nie dziwię się, że było warto! :) Wesołych pierwszych Świąt!
Dało się z nimi żyć, wpisane zostały w koleje dnia codziennego i nie zauważałam ich z czasem, a niektóre szybko ustępowały. W sumie post trochę niezbyt wyważony, bo same minusy odmiennego stanu opisałam, zalet zaś brak. Te wszystkie dolegliwości naprawdę takie straszne nie były;) Dziękuję i wesołych Świąt także, a w 2014 mnóstwo inspirujących podróży:)
UsuńŚliczny maluszek! Teraz czekają Was najcudowniejsze ze Świąt - pierwsze w trójkę. Warto było znosić otępienie umysłowe i inne niedogodności :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, bardzo dziękuję, wesołych Świąt:)
Usuńjest cudowny :) super miny robi, a mamusia widać, że zadowolona :) pozdrowienia dla Was!
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiamy również:)
UsuńWiesz Ewo... Kiedy ja byłam w odmiennym stanie były mądre książki - dobrze, że nie był internetu... Co za dużo to ... Ale przyznam, że o otępieniu umysłowym nie słyszałam :-)
OdpowiedzUsuńJan świetnie się prezentuje - życzę Wam pięknych Świąt !
W internetowych artykułach czy na forach także drzemie prawda aczkolwiek niekiedy pisane są w przesadzonym tonie: wymagają nadgorliwej postawy, straszą itd.;> Rzadko natomiast przyniszą ukojenie psychiczne;) Dziękujemy i wesołych Świąt także życzymy:)
UsuńŚliczny chłopczyk! Problemy z cerą? Podobno to dziewczynka zabiera mamie urodę :)
OdpowiedzUsuńTak, na szczęście nie trwały długo i wraz z nadejściem II trymestru cera znacznie się poprawiła. Nie oznacza to oczywiście, że wyglądałam dobrze...:)
UsuńO mój boże jaki słodziutki <3<3 Kochana trzymaj się zdrowo i maluszek też :-*:-*
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie:)
UsuńJaki słodziutki-śliczny synek :)
OdpowiedzUsuńA Ty w ogóle nie wyglądasz jakbyś była w ciąży :)
Moja przyjaciółka rodzi w kwietniu, ani jednej mdłości nie miała, za to strasznie boli ją kręgosłup, musiała iść na zwolnienie bo nie jest w stanie niczego zrobić.
Bardzo dziękuję. Każdy miewa różne dolegliwości, jedni zapewne nie miewają ich wcale:) Kręgosłupa bólu współczuję, bo po rozwiązaniu dowiedziałam się czym on jest: muszę Jana nosić do odbicia i czasami wymiękam;)
Usuńthx bardzo za Twoją opinię :)
OdpowiedzUsuńale słodziak
co powiesz na follow;)?
UsuńJan to czysta rozkosz i nie ma wątpliwości, że warto przejść przez to wszystko dla takiego małego cudu :) Mimo tego muszę przyznać, że aż dostałam gęsiej skórki po przeczytaniu tych wszystkich "objawów" ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Opisane kwestie nie są takie straszne, da się z nimi żyć i to na 'poziomie';)
UsuńŚliczny bobas :) swoją drogą nie wiedziałam, że może być aż tyle dolegliwości! (może to dlatego, że w tym temacie zielona jestem) Człowiek uczy się przez całe życie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńMimo wszystko warto było. Sliczny tenTwój synek:)
OdpowiedzUsuńSłońce, wyglądasz cudnie - chyba od razu wróciłaś do wagi sprzed ciąży??? :) Rozczuliły mnie te Wasze zdjęcie i uspokoiły też trochę, bo ja teraz wchodzę w fazę pt. "ciąża jest fajna, niech sobie trwa jeszcze kilka lat, bo nie wiem czy nadaję się na matkę...". Całuję :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Przytyłam ok. 12-13 kg, ale w miarę sprawnie zeszła część (choć nie wszystko, nie wiem ile ważę obecnie, ale obstawiam z 4 kg więcej niż przed). A na matkę z pewnością się nadajesz i świetnie sobie poradzisz!:)
UsuńDziękuję, że we mnie wierzysz :) :*
UsuńDla takiego maleństwa warto :) Gratuluję jeszcze raz. Wspaniały prezent na Święta :) Chętnie poczytam o Twoich (waszych) zmaganiach z macierzyństwem :) Pozdrawiam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńJan jest słodki :)
OdpowiedzUsuńWspaniały ten twój synuś, ma takie piękne, duże, niebieskie oczy...Jesteś dzielna Ewo, zwyciężyłaś wszystkie trudności, które pojawiają się w czasie ciąży. Mam nadzieję, że twój post pomoże mi w przyszłości obejść niektóre dolegliwości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Śliczne imię synuś ma:) Jasio:)
OdpowiedzUsuń